I w każde ucho bębnię śmierć, fatalną wróżbę —
Pana Władzia zapraszam tu na śmierci drużbę:
Notarjusza...
WALERY.
Wprzód dobrze nauczywszy roli —
PIOTR.
Oczewiście... No, panu zostawiam do woli
Wypełnienie komedji swoją maską trupią
I w sam czas zmartwychwstaniem —
WALERY.
O, jakże mi głupio
Na samę myśl trupienia!... miłość i trup!...
PIOTR.
Koniec!...
Raz — dwa — trzy... z człeka trup już — a zaś śmierci goniec
W swą drogę!... (wybiega i zamyka pokój na klucz.)
Scena IV.
WALERY (sam.)
Bądźcież ze mną teraz wszyscy święci
Aktorowie! bo jeszcze w głowie mi się kręci
Cały kołowrot wątku tej dziwnej intrygi...
Trup — trup za chwilę! teraz ostatnie podrygi
Przypadłoby wykonać!... No, to dobrze przecie,
Że po śmierci żyć będę przynajmniej na świecie —
Co bardziej, że po śmierci może łatwiej będzie
Posiąść to szczęście, które w pewnej gdzieś legendzie
Zwie się: światłością wieczną — czasami: huryską...
A u mnie: mą Stasieczką dobrą, nad kołyską,
Z której mały aniołek wyciąga rączęta...
O niebo! niech ci tego Pan Bóg nie pamięta!...
Co do mnie? ja się wpraszam do mojego raju: —
Tam życie! tam natura zawsze jakby w maju,
Zamiast ptasząt, aniołki ci żywe szczebiocą,
Tam słońca czuwające i dniami i nocą
Nad każdą myślą twoją, chroniące od złego...
Jeśliś smutny — odgadną, pocieszą — ostrzegą —
I otuchą pokrzepią i chęć zrozumieją
I staną wieczną: wiarą — miłością — nadzieją! —
O edenie mój!... ba, ba — zapominam o tem,
Że eden trza zdobywać bardzo ciężkim potem,