Strona:Bronisław Gustawicz - Kilka wspomnień z Tatr.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zwyczaj ograniczonych potrzeb, do których zaspokojenia niewiele im potrzeba, a przytém życie dosyć próżniacze. Góral nie lubi pracy długiéj i natężonéj, on się lubi zbyć czémprędzéj z tém co ma robić, a poniekąd zmuszają go do tego pośpiechu stosunki klimatyczne miejscowe. Na Podhalu niéma wiele czasu siać i sadzić na wiosnę, zbiérać czyli jak się w Zakopaném wyrażają robić siano, a w jesieni zbiérać, czego Bóg nagodził; niéma tam zwyczaju wlec się z temi robotami całemi miesiącami, jak indziéj to się dzieje: źleby na tém wyszli Podhalanie. Wszędy więc gonitwa i krzątanina na łeb na szyję, nawet przy miesiączku, lub przy latarniach, ale po uporaniu się z temi robotami, do próżnowania dosyć zbywa czasu. Zresztą, czém miałby Zakopianin zajmować się? Bydło nędzne i chów jego również nędzny; rękodzielnictwa niéma żadnego, prócz trochy tkactwa na własną potrzebę domową; sprzętów nawet najprostszych, stołków drewnianych, konewek, fasek na masło i bryndzę, cebrzyków sami sobie nie robią, lecz indziéj kupują, na jarmarkach w Nowymtargu, Czarnym Dunajcu lub na Orawie. Już oddawna było wskazaném, aby który z młodych Zakopian był się nauczył toczyć. Drobiazgów z kosodrzewiny gustownie toczonych nie mało pozbyćby można nietylko między gośćmi, ale indziéj także jeszcze. Gdyby pozwalający sobie na przybycie swoje stawiać bramy tryumfalne, zamiast tak dziecinnego i ckliwego dogadzania próżności swojéj, byli raczéj pomyśleli nad wprowadzeniem i utrwaleniem w Zakopaném jakiego zatrudnienia łatwego do wykonania a zapewniającego stały zarobek, rozsądniéj i lepiéj byliby postąpili, niż rozmyślném rozrzucaniem i wyrzucaniem piéniędzy, nieprzyczyniającém się do istotnego dobra Zakopian, innym gościom w sposób drażniący bez istotnéj potrzeby stawać w drodze. Zresztą niepodobna zaprzeczyć, że nie łatwą byłoby rzeczą Zakopianina lubiącego wygodę i próżniactwo, a przytém niewierzącego nikomu nic, przyzwyczaić do stałéj pracy, choćby najłatwiejszéj. Profesor Janota, słysząc, że patyczki do wykalania zębów sprowadzają z Wrocławia, nakłaniał raz dwóch Zakopian do zajęcia się podczas sześciomiesięcznéj zimy tą struganiną i brania do pomocy także dzieci, okazawszy im, ile mogą zarobić, i że to zarobek jak dla Zakopianina wcale niepośledni, lepszy niż żaden, przyczém zapewnił ich także, że o stały odbyt sam starać się będzie. Kupił kilka paczek pośledniejszych i lepszych wykałaczek, i dał je Zakopianom. Obiecał im także nazajutrz dać potrzebne do téj roboty narzędzia. Atoli górale poprzednio przez profesora Janotę i jeszcze inną osobę piéniędzmi i innemi rzeczami obdarzeni, już się więcéj nie pokazali. Niezawodnie rozmyślili sobie tę rzecz przez noc, iż im nie potrzeba przez zimę pracować, skoro w lecie z gości więcéj zedrą, lub ci sami obedrą się ku radości Zakopian. Co do przemysłowości, okolicznością dobrze objaśniającą lenistwo Zakopian, i brak wszelkiéj w nich przedsiębierczości jest to, że dotąd żadna Zakopianka nie zajmuje się pieczeniem chleba, bułek, rogalików i t. d., wi-