Strona:Bronisław Gustawicz - Kilka wspomnień z Tatr.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nowe czucie, śmielsze życie
Tam na górach, niż w dolinie,
Kiedy stojąc na skał szczycie
Chmura po pod nogi płynie.
Tam, gdzie skały mkną olbrzymie,
Tam, gdzie śmielsze serca bicie,
Tam i myśl, co w duszy płynie,
Czuje nową młodość, życie.

Wskutek ulewnych dészczów i wezbranych potoków górskich stanęliśmy dopiéro we czwartek wieczorem 11 lipca w Zakopanem, wsi rozłożonéj u samych stóp wspaniałych, a wtedy właśnie prawie całkiem śniegiem pokrytych Tatr, i zamieszkaliśmy w nowowybudowanym domu Staszeczka, tuż ponad połączeniem się drogi zakopiańskiéj od kościoła wiodącéj z drogą prowadzącą do Kuźnic zakopiańskich, naprzeciwko mostku na potoku Bystrém[1] zwanego.
Po uporządkowaniu rzeczy i zagospodarowaniu się oczekiwaliśmy stałéj pogody, bez któréj między turnie puszczać się nie można. Pogoda atoli w naszych górach jest bardzo zmienną; trudno nawet przewidziéć ją na dwa lub trzy dni, a już to do rzadkich zjawisk w Tatrach należy pogoda 8 — 10-dniowa. Najlepiéj w czasie wycieczek opiérać się na zdaniu starszych przewodników, którzy nie źle wróżą pogodę; tak np. słyszałem nieraz od Macieja Sieczki, jednego z najlepszych i najrzetelniejszych przewodników tatrzańskich, że trawnik ślizki jest oznaką dészczu, a rosa siwa oznaką pogody. Najczęściéj atoli dzieje się tak, iż w czasie wycieczek spuszczamy się „na los szczęścia“.
Z dnia 11 na 12 lipca (z czwartku na piątek) w nocy padał dość ulewny dészcz. W sam piątek było atoli pochmurno i wietrzno; dął bowiem dość silny wiatr zachodni i dopiéro nazajutrz w sobotę wieczór 13 lipca zupełnie się wypogodziło. W naturze panowała zupełna cisza, a śniegi, od których na dwa dni przedtém całe pasmo Tatr bielało, a zwłaszcza: Kopa Magury, Giewont, Mały Giewont, północny bok Małéj Koszystéj, północne stoki Goryczkowéj i Świnnica, już prawie całkiem ustąpiły, prawdopodobnie z powodu ulewnego dészczu nocnego. Przy zachodzie słońca ukazały się Tatry w majestatycznéj postaci. Piérwszy raz to wtedy ujrzałem Tatry, a uczucie, jakiém mnie one przejęły i wrażenie, jakie na mnie wywarły, tak głęboko wryło się w mój umysł młodociany, iż dzisiaj samo wspomnienie tego alpejskiejgo kraju przypomina mi żywo jednę z najmilszych chwil młodzieńczego życia i odrywa od życia twardego, monotonnego, od życia ustawicznie w książkach i papiérach zagrzebanego.

Pogodny wieczór i nadzieja pogody kilkudniowéj skłoniły nas do ułożenia planu wycieczek w Tatry. O mało nie skakałem z radości; cieszyłem się niewymownie, iż nazajutrz znajdować

  1. Mylnie zowią piszący o Tatrach ten potok „Bystrą“. U ludu zwie się Bystre.