Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, że znalazłam wreszcie takiego, co mi pomógł w ciężkiej pracy? Spocznij że sobie, szlachetny rycerzu, a ty, Krasotko, pójdź za mną do chaty, bo gotów się zakochać w tobie i miałabym nową biedę z takim gościem.
Śmiała się sama z tego żartu, ale zabrała dziewczynę, choć rycerz nie uśmiechnął się nawet, aby nie wyrządzić przykrości nieszczęśliwej istocie, pomyślał jednak: „Nie lękaj się o moje serce, nie posiedzę tu dłużej nad krótką chwileczkę i pewno nie powrócę więcej. Dość miałem dzisiejszej drogi. Choć ładna to pustelnia! Ciemne lasy dokoła, w górze jasne niebo, świat daleko, a Bóg blisko. Nawet ta maleńka chata wygląda jak zabawka, tak jest czysta i schludna. Szkoda, że w niej mieszka tylko stara czarownica i dziewczyna, podobniejsza do upiora niż do ludzkiej istoty. Ale cóż ona biedna winna temu?“
— A jakie tu śliczne kwiaty! jak przyjemny zapach! — zawołał głośno kładąc się na ławce pod dziką gruszą i patrząc na łąkę. Czarodziejskie jakieś miejsce. Ach, jakże jestem znużony!