Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ziewnął, przymknął powieki i zasnął natychmiast.
Zdawało mu się, że spał jedną chwilkę, gdy stara go zbudziła silnym szarpnięciem za ramię.
— Nie mam dla ciebie miejsca w chacie na noc, wracaj spiesznie do konia, bo zmrok zapadnie wkrótce, a za trudy weź ode mnie tę pamiątkę i strzeż jej dobrze: przyniesie ci szczęście.
Rycerz spojrzał na przedmiot, który mu podała i aż zmrużył oczy od blasku cudownie pięknego szmaragdu, wielkości płaskiej śliwki, ze złotym zameczkiem. Był to klejnot, godny królewskiego skarbca, więc zawahał się chwilę, czy go przyjąć może.
— Nie wiecie zapewne, matko, że to rzecz bardzo droga.
— Nie troszcz się o to, bierz, kiedy ci dałam i idźże sobie raz przecie. Konia ci wilki zjedzą.
Na wspomnienie konia, rycerz zerwał się na równe nogi, schował medalion, pożegnał staruszkę i pośpieszył do lasu. Sam dziwił się, że wcale nie czuł zmęczenia, lecz chociaż szedł bardzo szybko znaną mu już