Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kilka dni arytmometr, który się ustawicznie w głowie obraca. Narazie odpocząć. Arytmometr jest teraz niepotrzebny. Pracuje zań czas, sam czas...
Gorzkie słowa cisnęły się już na usta, lecz nic nie powiedziała.
— Tak, moja droga, mam tę przewagę nad krupierem, że wiem, gdzie się zatrzyma rzucona przeze mnie kulka. W tej rulecie nie może być pomyłek
— Co chcesz przez to powiedzieć?
— Zatrzyma się — mówił w zamyśleniu jakby do siebie — na cyfrze, której na imię miljard...
Chwycił ją za rękę i pytał przyciszonym głosem, w którym brzmiała nuta triumfu:
— Czy ty rozumiesz, co to jest miljard?... Czy możesz pojąć potęgę tego słowa?... Czy zdajesz sobie sprawę z ogromu władzy, jaką on daje?...
Wstał i pochylony nad nią mówił już prawie szeptem:
— Widzisz, to jestem ja, ja, któremu kiedyś powiedziano, że jest do niczego, że jest niczem, że stanowi zero!... Ja, którego rodzony ojciec i cała kochana rodzina uważała na nicość, za wykolejeńca, za fantastę, za półwarjata, ja jestem dziś jednym z najbogatszych ludzi na świecie!... Czy rozumiesz? Czy wiesz, z jaką szatańską radością mógłbym im wszystkim świecić w oczy swoją wielkością, której oni do pięt nie dorośli?!...
Ściągnięta twarz Pawła, jej niezwykła bladość i oczy, które stały się prawie przeźroczyste — przerażały.
Zdało się jej, że widzi przed sobą istotnie uosobienie jakiejś nadludzkiej wielkości, jakiejś potężnej kosmicznej namiętności, która nie zna przeszkód, a przed którą ona sama jest drobnym pyłkiem, okruszyną pospolitości, która stała się przygodnym świadkiem niepojętego objawienia.
Nie słyszała dalszych słów Pawła. Oszołamiał ją jego wstrząsający szept, widziała przed sobą tylko je-