Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V


Nita skończyła opowiadanie i wybuchnęła głośnym, wesołym nieskrępowanym śmiechem. Jej oczy iskrzyły się, a rozchylone soczyste wargi odkrywały dwa rzędy mocnych zdrowych zębów aż do różowych dziąseł. Wprost biło z niej zdrowie, wprost tryskała swoboda i ta śmiałość, która przezierała z każdego jej ruchu, z każdego spojrzenia, z tych otwartych szczęk gotowych jeść życie surowe, gryźć je razem z kościami i śmiać się triumfalnie, zdobywczo z poczuciem siły swoich mięśni i niezaprzeczonej racji swego istnienia.
Krzysztof patrzył w nią jak urzeczony. Przerażała go i upajała tą pełnią śmiałej kobiecości, żywiołową prostotą dziewczyny, obnoszącej z fantazją po świecie swoją dziewczęcość, szukającą dopełnienia, które się jej z prawa natury należy.
Jakże bardzo zazdrościł Nicie tego wszystkiego. Gdyby istniała pod słońcem jakaś moc, któraby mogła dokonać tej zmiany, błagałby o nią.
Wyzbyć się, wyzbyć się raz wreszcie tej fałszywej skóry, tego przeklętego ubrania, które nietylko przylgnęło do powierzchowności, lecz przeżarło się aż do wnętrza, wykoszlawiło je, zdeprawowało, przemieniło w twór sztuczny, cherlawy, niezdolny do życia.
Kiedyś, porównując siebie z innemi kobietami, był dumny ze swej wiedzy, inteligencji, sprawności umysłu. Widział w tem jedyne wartości człowieka. Gardził temi samiczkami, których zainteresowania zamykały się w kręgu flirtów, romansów, schadzek, dancingów i fatałaszków. Z konieczności nie brał nigdy żadnego udziału w życiu towarzyskiem kolegów, podczas pobytu w miejscowościach kuracyjnych, czy w samej Warszawie, unikał życia towarzyskiego z niezmienną skrupulatnością. Niecierpiał ludzi, bał się ich i wiedzę o ich życiu czerpał z powieści.
Głównie jednak samotność swoją wypełniał nau-