rza, ażeby pięć lat sprowadziło tak zupełną zmianę w życiu człowieka.
Przyjęty zostałem z otwartemi rękoma przez nauczycieli i uczniów w Hamptonie. Zauważyłem, że od czasu mojego wyjazdu zakład ten przystosował się jeszcze lepiej do potrzeb ludu, że nauka rzemiosł i studya klasyczne uczyniły znaczny postęp. Szkoła nie naśladowała żadnych wzorów, wszystkie ulepszenia były dziełem generała Amstronga, wywołane zawsze wymaganiami danej chwili, i miały na celu jedynie dobro naszego ludu. Zbyt często zdarza się, że chcąc cywilizować rasy niżej stojące, misyonarze lub wychowawcy ulegają pokusie wprowadzenia tego samego, co wprowadzone zostało w krajach bardzo dalekich lub sto lat temu. Jest to stosowaniem jednego systemu do zupełnie odrębnych warunków, bez względu na stan umysłowości danych ludów. Tego błędu nie popełniano w Hamptonie.
Wszystkim podobała się moja mowa; mnóstwo pochwał i słów zachęty. Powróciwszy zaledwie do Maldenu, zostałem wezwany napowrót przez generała Armstronga do Hampton, gdzie zaproponował mi dalsze studya wzamian za nauczanie w niższych klasach. Było to w lecie 1879 r. Wkrótce po przybyciu do Zachodniej Wirginii wybrałem z pośród uczniów mojej szkoły czterech najzdolniejszych, a oprócz nich, dwóch moich braci, zamierzając przygotować ich do szkoły w Hampton. Zostali przyjęci wszyscy — i uznano ich za tak dobrze przygotowanych, że niezadługo po wstąpieniu posunięto ich do klas wyższych. Dzięki temu zostałem wezwany do Hampton jako nauczyciel. Pomiędzy chłopcami, przygotowanymi przezemnie, był doktór Samuel E. Courtney, dziś znany lekarz w Bostonie i członek School-boardu[1] w tem mieście.
- ↑ Rada szkolna, rozstrzygająca o kwestyach wychowawczych. (Przyp. tłóm.)