Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Była to chwila najcięższa i najsmutniejsza w mojem życiu. Od kilku już lat matka nie była zdrowa; ale rozstając się z nią poprzedniego dnia, nie przypuszczałem nigdy, że jej już nie zastanę przy życiu, a mojem najgorętszem pragnieniem było zawsze być przy niej w tej uroczystej chwili. Podczas pobytu w Hamptonie najsilniejszym bodźcem była dla mnie nadzieja zdobycia stanowiska, któreby mi pozwoliło zapewnić matce szczęście i dobrobyt. Nieraz mówiła, że pragnie żyć długo, ażeby doczekać się widoku dzieci mających wykształce nie i stanowisko.
Wkrótce po śmierci matki dom nasz rodzinny popadł w stan zupełnego rozkładu. Moja siostra Amanda, pomimo dobrych chęci, była za młoda, ażeby prowadzić gospodarstwo domowe, a ojczym za ubogi żeby płacić najemnej gospodyni. Więc czasem mieliśmy ugotowane jedzenie, a czasem nie. Nieraz trzeba było zadowolić się puszką konserw pomidorowych i biszkoptami zamiast obiadu. Ubrania nasze nie były naprawione, a wszystko w domu i naokoło w zupełnym nieładzie. Zdaje mi się, że to była najposępniejsza epoka w mojem życiu.
Pani Ruffnerowa, zacna moja przyjaciółka, o której już mówiłem, przyjmowała mnie zawsze jak najuprzejmiej u siebie, i dopomagała w najrozmaitszy sposób w owych ciężkich chwilach. Na pewien czas przed końcem wakacyi znalazła mi u siebie zajęcie, prócz tego trochę roboty w kopalniach dość odległych od domu, dało mi możność zarobienia niewielkich pieniędzy.
Przez chwilę myślałem, że będę zmuszony wyrzec się powrotu do Hamptonu, ale nie miałem zamiaru zrzec się bez walki projektu, który nie był tak drogi. Potrzebowałem ubrania na zimę; trzeba było zadowolić się starem ubraniem, którego mi dostarczył mój brat Jan. Chociaż nie miałem pieniędzy, ani ubrania, zaoszczędziłem jednak trochę na koszta podrózy, co mnie przejmowało radością. Raz