Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kwesty, żeby ten, do kogo się zwróciłem, nie podziękował mi za przyjście, zanim ja sam zdążyłem mu podziękować za ofiarę. W Bostonie wszyscy uważają sobie za zaszczyt, gdy się do nich zwrócić o składkę. Nigdzie nie spotkałem w równej mierze ducha chrześcijańskiego; nie idzie zatem, ażeby i w innych miastach nie miało być podobnych przykładów. Powtarzam tu raz jeszcze, że ludzie przyzwyczajają się coraz więcej do dawania.
W początkach zdarzało mi się chodzić całemi dniami po ulicach miast na północy lub po gościńcach miejskich i nie dostać ani dolara. Zdarzało mi się również po całym tygodniu zawodów i zniechęcenia otrzymać ze strony najmniej spodziewanej wspaniałą ofiarę, a nie dostawać nic od tych, do których zwracałem się z silną wiarą, że nie dadzą mi odejść z próżnemi rękoma.
Dowiedziałem się raz, że człowiek, mieszkający na wsi, o dwie mile od miasta Stafford (Cornnecticut), zainteresowałby się naszym zakładem, gdyby mu kto przedstawił jego położenie i potrzeby. Puściłem się w drogę podczas burzy i zimna, idąc dwie mile pieszo. Niełatwo przyszło mi zobaczyć się z panem domu. Wysłuchał mnie z uwagą, zajęło go moje opowiadanie, ale nic nie dał.
Odszedłem — przekonany, że zmarnowałem napróżno trzy drogocenne godziny, choć z drugiej strony nie żałowałem tego kroku, który uważałem za obowiązek.
Po dwóch latach otrzymałem od tegoż samego człowieka list.
„Przesyłam panu przy niniejszem czek na dziesięć tysięcy dolarów dla zakładu w Tuskegee. Miałem zamiar pozostawić dla was zapis w testamencie, ale uważam, że rozsądniej będzie dać wam to za życia. Bardzo miłe wspomnienie pozostawiły mi pańskie odwiedziny dwa lata temu“.
Żaden dar nie ucieszył mnie chyba więcej od tego. Był on najznaczniejszym ze wszystkich, jakie