Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie właściwości jego głosu, sposób traktowania rzeczy i całą artystyczną robotę, która silnie przemówić mogła do serc pensyonarek.“
Pozwolę sobie zrobić uwagę, że wzmianka o pensyonarkach jest niewłaściwą. Odczyt p. T. niekoniecznie zasługuje na podobny traktament, a powtóre — nie każdy znowu ma możność wyskoczyć już zupełnie uformowanym geniuszem (jak Minerwa z głowy Jowisza) wprost ze szkoły elementarnej.
Żal mi jednak p. Tarnowskiego, ustęp bowiem zacytowany jest oczywistą groźbą zawieszoną nad nim jak miecz Damoklesa, na strasznie wątłej niteczce dowcipu p. Z. Pan Z. już odkrył wszystkie tajemnice niepospolitego mówcy, na przyszły więc tydzień niezawodnie doniesie, że przyczyną jego oratorskich sukcesów jest: złe wymawianie litery R i głos nieco nosowy. Po tem odkryciu gwiazda pana Tarnowskiego zgaśnie odrazu: sama bowiem Gazeta Handlowa łatwo znajdzie znaczny kontygens mężów, którzy dzięki nosowemu głosowi i złemu wymawianiu litery R z Demostonesem mogliby walczyć o lepsze.
Na boga więc, kolego Z., jeżeli możesz, nie ogłaszaj tajemnicy pana T. Zgubisz bowiem człowieka...
Wprawdzie pan T., urodziwszy się arystokratą, ciężko zgrzeszył wobec naszych demokratycznych zasad, wprawdzie nie jest on jeszcze liberałem i ateistą, ani też współpracownikiem Handlówki, lecz bądźmyż cierpliwi. Szanowny prelegent rzucając niegdyś książkami po auli (w Krakowie)