Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gróżki, ale pobłażliwość i miłość jednoczą między sobą ludzi.


∗                              ∗

Od czasu jak jeden z moich przyjaciół usiadł na Gazecie Handlowej, pismo to zaczyna się pocić Przeglądem Tygodniowym. Poczciwa Handlówka nietylko rekrutuje oficyalistów w Przeglądzie, nie tylko przez różowe a zarazem powiększające szkiełka patrzy na publicystyczną działalność swej metropolii, ale nadto — przyswaja sobie styl, opinię i metodę postępowania z ludźmi właściwe dotychczas tylko — Przeglądowi.
Co prawda, odcinek Gazety Handlowej od chwili gdy go wziął w kuratelę mój przyjaciel, należy do najciekawszych, jakie posiadają nasze pisma; — nie mniej jednak widać jeszcze w nim dużo „zieleni“ i dogmatyzmu — właściwych osobom, które od niedawnego czasu dopiero poczęły na nieśmiertelność pracować. Mój przyjaciel spogląda jeszcze na świat ze szczytu poczucia swej własnej wielkości i dla zamanifestowania jej, usiłuje kłaść trupem wszystko to, co się dostaje w sferę jego orlego wzroku i pióra.
Najświeższą ofiarą publicystycznej niepowściągliwości mego przyjaciela jest p. Tarnowski. Felietonista z Handlówki raczył przecie zająć się bohaterem bieżącego tygodnia i oto, co między innemi mówi o nim, zaraz po pierwszej prelekcyi:
„Wczoraj też mogliśmy lepiej poznać wszystkie przyrządy elokwencyi hrabi Tarnowskiego,