Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bum, ba! może nawet zakład p. F., a nawet jego chudą kamienicę, wraz z piwnicą, zatytułowaną „składem wina szapańskiego.”
Ponieważ Album jest sztuką piękną, a jego warsztat leży w sąsiedztwie Wystawy Sztuk Pięknych, zajrzyjmy więc tam na chwilę.
W galeryi tłum ludu niezmierny, większą część stanowi płeć piękna. Naturalnie przypatrujemy się naprzód żywym pięknościom i czujemy się tak olśnionymi, ale to tak... że aż oczy odwracamy do malowanych.
Ze wszystkich sztuk nadobnych o jednej tylko muzyce nie będziemy nigdy już chyba pisali sprawozdań, do niej bowiem zniechęciliśmy się stanowczo dzięki lenistwu Towarzystwa Muzycznego a pracowitości kataryniarzy. Co się zaś tyczy malarstwa...
O malarstwie mogę powiedzieć słów parę, licząc na delikatność mego nauczyciela rysunków i kaligrafii, który mnie bardzo często zaznajamiał z własnościami linii prostych, z gruszkowego drzewa przygotowanych. Zaczynam więc.
Przedewszystkiem w kwestyi Salonów Gryglewskiego mogę zaznaczyć to, że pewien pan w małpim kołnierzu przypatruje się im tak blizko, jakby był komornikiem i chciał w imieniu prawa spisywać meble w nich stojące. Kołnierz pański, szan. komorniku, kołnierz pański nie jest ciałem przezroczystem, a choć głowa mogłaby mieć niejakie do tego kwalifikacye, z tem wszystkiem zasłaniasz mi pan tak, że mnie odbiega natchnienie krytyczne. Żegnam.