Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Patrząc na Bitwę na Pomorzu, zdziwiliśmy się początkowo, że autor jej obok wojowników nie umieścił felczerów, którzy w kwestyach militarnych czynny przyjmują udział. Namyśliwszy się jednak, uznajemy, że felczerzy w tym przynajmniej wypadku nie byli potrzebni; twarze bowiem walczących zdradzają taką wyrozumiałość i miłość bliźniego, że o zdrowie ich można być najzupełniej spokojnym.
Jeżeli niektórzy malarze nasi figury swoje wyrabiają tak elegancko, jak najporządniejsi cukiernicy najpiękniejsze cukrowe jaja Wielkanocne, to już p. Chełmoński elegancyą taką pochwalić się nie może. Artysta ten nie maluje, lecz gważdże, ale proszę się przypatrzyć tej gwazdaninie!
Oto obraz p. Ch. p. t. Babie Lato. Dziewczynina wiejska, przewracając się po trawie, łapie pajęczynę. W dali łąka równa jak stół, taka właśnie, jakich u nas najwięcej; na łące stado szkap, między stadem zaś i dziewczyną czarny wiejski pies z podniesionem do góry uchem. To niby wszystko i nie wszystko; pies bowiem jest już taki psi pies, że aż się chce na niego zagwizdać, a dziewczyna jest już taka rzetelna wiejska dziewczyna, że aż chce się... powiedzieć:
— Pilnowałabyś tam lepiej bydła, a nie szprynce stroiła, bo jak przyjdzie gospodarz, to cię tak tym sękatym batogiem wykropi, że aż wrzaśniesz!
Na obrazie p. Kostrzewskiego Pogorzelcy, jeszcze się jedno miasto dobrze nie spaliło, a już kilku żydków co tchu do innego umyka. Odkłada-