Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyfiokowanej i wywatowanej chodzi dziad ślepy, niech zamiast dukatów nieczystych idą chrześcijańskie miedziaki, na wszystko pozwalam, byle się już takie farmazoństwa pod dachem świętym nie praktykowały.
§ 3. Abyś jednak w duszy nie pomyślał: „At! barłoży sobie Bernadynisko stary tabaczarz.“ powiem ci co trzymam o Darwinie, którego kacerstwo już i do moich uszu dobiegło.
„Otóż Panie mój, człek ten, (zapewne na wiek wieków zgubiony), nic nowego nie powie dział, donosząc wam o nieustannej przemianie zwierząt i roślin, a nawet podobno i kamieni. Cała więc jego herezya mieści się nie w samej rzeczy, ale w opacznem i niechrześcijańskiem jej tłomaczeniu.
„Bo zastanów się. Alboż to Darwinowski wynalazek, że już od Adama i Ewy kapusta robi się kapuśniakiem, a burak barszczem? Alboż to i ojcowie nasi już nie wiedzieli, że z cielęcia powstaje wół, a z wołu pieczeń? Przypatrz się też ptakom. Oto jest jajo martwe, z którego wykluwa się pisklę, z pisklęcia kurczę, z kurczęcia kogucik, z kogucika kogut, a z koguta pochodzi kapłon?
„Uczy podobno tenże Darwin, że ludzie z małp się rodzą? Albożeśmy to już i gorszych przykładów nie świadomi?...
„Był, powiadam ci, w mojej parafii stolarz, wierutny pijak, a więc człowiek z formy, ale gorszy od plugawego wieprzka z obyczajów. Pił, hulał, tracił, żonę dręczył całe trzy lata. Na rok czwarty, (jakoś w Wielkim Poście), zjechali szwa-