Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rajtszula jest to budynek w połowie podobny do obory, w połowie do stajni. W stajni stoją konie, w oborze odbywa się lekcya — tam zaś, gdzie w podobnych zabudowaniach trzymają zwykle grochowiny lub siano, znajduje się galerya dla chciwych wrażeń widzów.
Czterej dżentlmeni, wsiadłszy na konie, bez żadnych ważniejszych uchybień przeciw prawidłom hippiki, starali się biegać w kółko od wschodu ku zachodowi, lub od zachodu ku wschodowi, po czworobocznym placu, który przezorny nauczyciel wysypał trocinami, i piaskiem. Zauważyliśmy, że wierzchowce, choć zupełnie nieprzydatne dla woziwodów, (co bardzo przemawia na korzyść rasy), mogą być bardzo dobre do jedzenia, co ich zapewne w niedługim czasie spotka.
Nie twierdzimy stanowczo, lecz w każdym razie ośmielamy się przypuszczać, że czterej dżentlmeni na opisanych zwierzętach zachowywali się z wielką godnością, a niektórzy nawet mieli takie fizyognomie, jakby nie siedzieli na siodłach, lecz leżeli na jednokonnych karawanach co zabawie nadawało uroczysty charakter.
Zauważyliśmy też, że jeden z obecnych koni posiadał własność kłapania zębami, co budziło umiarkowaną zazdrość w sercach pozostałych jeźdźców, z których każdy sam za siebie kłapać zębami musiał. Mamy prawo przypuszczać, że fenomenalny koń ten był bardzo kosztownym.
Po upływie godzinnych ewolucyi, ukryci w stajni parobcy wbiegli do szranków i zdjęli z siodeł czterech dżentlmenów, którzy przekonawszy się