Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Nie goń chłopaku mary po moście,
„Kiedy masz pannę, z ciała, krwi i koście;
„Mara wprawdzie jest ponętna,
„Ale panna fundamentna.”

Oto blady opis arcydzieła, które dzień w dzień przykuwa do siebie setki widzów, wyciska łzy nie doświadczonym szwaczkom i kawiarkom, a w umysłach niezepsutej jeszcze młodzieży budzi zbawienne refleksye. Obyśmy podobnych utworów spotykali jak najwięcej, one bowiem tylko mogą zniechęcić ludzi, jeżeli nie do gonitw za fortuną, to przynajmniej... do jadania cukierków.
Przy okazyi godzi się też pomnieć o wystawie stereoskopów przy ulicy Miodowej, obejmującej dwieście pięćdziesiąt cztery widoki za dwadzieścia kopiejek, naturalnie tylko do oglądania, nie zaś do przyswajania sobie na własność.
Radzimy czytelnikom odwiedzać zakład ten dlatego, że zasługuje na widzenie.
Dzieci znajdą tam bardzo ładne sceny z oper więcej lub mniej czarodziejskich, kawalerowie przedmioty ponętne, jak n. p. nimfy mniej lub więcej wykąpane, a blagiery, jakich wcale nie brak w Warszawie, widoki z Wystawy Wiedeńskiej.
Zaczynamy uprawiać konną jazdę.
Los, który nie zawsze dla kronikarzy bywa niechętnym, zaprowadził mnie przed kilkoma dniami do jedynej podobno w Warszawie rajtszuli i to w tej samej chwili, kiedy czterech nieznanych mi dżentelmenów, zabierało się do „wzięcia“ lekcyi konnej jazdy.