Strona:Bolesław Prus-Najogólniejsze Ideały Życiowe.djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się, spostrzegł że: w owych jamach i jaskiniach znajduje się wyborne wapno i glina, że o sto kroków dalej płynie woda i że nareszcie o kilka wiorst od tego miejsca leży stacya drogi żelaznej.
Wszystkie te obserwacye i wiadomości, zbiegłszy się z ideą pomnożenia bogactw, urodziły w głowie pana D. pomysł, że; w tej okolicy możnaby założyć fabrykę cementu...
W tem samem towarzystwie był jeszcze i pan E. — marzyciel, który ubrdawszy sobie, że takie jaskinie mogli niegdyś zamieszkiwać zbójcy i ukryć w nich wielkie skarby, dopóty włóczył się po rozmaitych dziurach, aż — spadł i potłukł się, szczęściem nie niebezpiecznie.
Towarzystwo wróciło do miasta, po obiedzie udało się na kolej i siadło w pociąg, ażeby wrócić do Warszawy. W tym samym, co i oni przedziale, jechał podróżny brzydki, szorstki i źle ubrany. Na jego widok pan A. doznał wrażenia wstrętu i wyniósł się na korytarz; pan B., z nałogu ciekawy, zaczął z nieznajomym rozmowę, a pan C. zasypał go uprzejmościami: usłyszał bowiem na stacyi, że jest to bardzo bogaty człowiek. Nareszcie p. E., marzyciel, dowiedziawszy się o majątku, począł nieznajomego zachęcać do — wybudowania jeszcze jednego teatru w Warszawie.
Najpóźniej wmieszał się do rozmowy pan D., człowiek ożywiony ideą powiększenia bogactw krajowych. W drodze zlekka napomknął kapitaliście, że zna interes, który mógłby przynosić duże procenty, a gdy przyjechali do Warszawy, opracował, za pomocą ludzi fachowych, plan fabryki cementu, zapoznał się bliżej z bogaczem i dopóty wpływał na niego już argumentami osobistemi, już za