Strona:Bolesław Londyński - Frankowe szczęście.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przyniesie ci jeszcze więcej szczęścia, bądź pewien!
Franek z osełką puścił się w dalszą drogę, aż oto trafił na studnię. A że miał wielkie pragnienie, pochylił się przeto w głąb studni, dla zaczerpnięcia wody, gdy w tem osełka wpadła mu w przepaść i znikła bez śladu.
Nie żałował jej Franek, bo mu z tym kamieniem za ciężko było, a więc teraz lekki jak piórko biegnie naprzód i po niejakimś czasie przychodzi nareszcie do swej kochanej matuli.
Staruszka uradowała się niezmiernie z powrotu syna, ale gdy Franek jej opowiedział o przygodach, jakie spotkały go w drodze, rzecze:.
„Oj! pamiętać trza, kochanie, że złe siedzi w każdej zmianie“.