Strona:Bolesław Londyński - Frankowe szczęście.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten projekt i po chwili znalazł się bez pieniędzy, bez konia, bez krowy, bez wieprza, ale za to z chudą gęsią pod pachą.

Idzie teraz z tą swoją gęsią i pociesza się myślą, że po upieczeniu, ptak ten smakować mu będzie, i tak doszedł do jakiejś wsi, gdzie spostrzegł szlifierza, który, ostrząc noże i nożyczki na toczydle, wyśpiewywał rożne piosenki. Spodobało się to Frankowi, przystanął tedy, gapi się i słucha.