Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ładny, nie przeczę, ale takie same bory mamy koło Wawra i Miłosny. To dla mnie jeszcze nie puszcza.
— A to ci wybredny pasażer!..
Po niezbyt krótkim postoju w Hajnówce, pociąg ruszył dalej ku stacyi Białowieża.
— Czemuś nie odfotografował tego pierwszego widoku puszczy?.. — zapytał nagle Julek Józia: — czasu tu było tyle, że mogłeś nie tylko zrobić zdjęcie, ale jeszcze wywołać, utrwalić, skopiować, nawet zanieść do Warszawy pokazać rodzicom i wrócić.
— Ech, będę robił zdjęcie, jak wysiądziemy z pociągu.
Teraz jechano już lasem. Po obu bokach drogi wznosiły się drzewa, przeważnie sosny, o pniach wysokich, prostych i smukłych, pozbawionych zupełnie gałęzi, z wyjątkiem niewielkiej korony u wierzchołka.
— Potraciły dolne gałęzie, — zauważył Janek. — Zwykła to właściwość drzew z wielkich gąszczów i wielkich lasów: każde z nich dąży do światła i rośnie przedewszystkiem na długość; zacienione zaś dolne gałęzie, usychają, giną i odpadają. Utrzymują się na pniu jedynie górne, które wyrosną powyżej innych