Strona:Bogusław Adamowicz - Wesoły marszałek.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

każda kropla wilgoci stawała się droższą od złota. Starszyzna oburzona surowo wzbroniła kąpieli. Ale ktoby tam słuchał w upały podobnych rozporządzeń!...
Ojcowie wioski, widząc, że się zanosi na klęskę, zebrali się gromadnie całym aeropagiem. Do rady wezwano znachora, jako rzeczoznawcę.
Ale Żmych ostatniemi czasy był w bardzo złym humorze. Bo trzeba wiedzieć że pomimo całej swej uczoności, doświadczenia lat i znajomości guseł, nie szło mu jakoś z Kuliną. Jego „uczone“ sposoby brania się do rzeczy nie odnosiły skutku. Więc „postanowił spróbować metody nieuczonej, stosowanej przez lekkomyślną młodzież, czyli „wziąć“ dziewkę wręcz temperamentem. Ale gdy raz w natłoku za przykładem innych, pozwolił sobie ją zaczepić no nie tak znowu mocno, ledwo że uszczypnąć, to ona mu w odwecie wymierzyła takiego tęgiego szturchańca, że już nie mogło być mowy o ponawianiu próby. Tając więc w sercu urazę, obmyślał zemstę, zemstę okrutną, jak najokrutniejszą. Najokrutniejszą rzeczą, jak wiemy z licznych wojen, czasami bywa neutralność. Rozumiejąc to, znachor powziął nieludzki zamiar nic przeciw klęsce nie radzić.
„A mnie co to obchodzi, medytował w duszy, niech sobie ludzie mrą z głodu, jak ona zacznie przymierać, wtedy zaśpiewa inaczej. Ja mam tyle