Strona:Bogumił Hoff - Wyprawa po skarby w Tatrach.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z ciekawością pracy niestrudzonych górników, wydobywających żelazodajną rudę. Był to prawdziwie piękny obraz. Przy słabem świetle kagańców, utkwionych gdzieniegdzie w ścianach, milczące, czarne postacie ludzkie, poruszały się jednostajnie przy kopaniu i tylko kilofy, w takt prawie uderzające, przerywały głuchą ciszę w ciemnej przestrzeni.
Inni znów oddzielali rudę od kamieni, po które przyjeżdżały taczki, aby je wywozić po torze z desek.
Pawełek, tłumacząc mi sposób wydobywania rudy, opowiadał, że ta cześć „bani“, jak tam nazywają kopalnie, jest najwydajniejszą i ma swoją ciekawą historję. Oto przed kilku laty kopalnia ta dla braku rudy miała być opuszczoną i biedni górnicy, pozbawieni zarobku, zgromadzili się po raz ostatni, w celu zbadania, czy już rzeczywiście niema dla nich nadziei znalezienia tu dalszej pracy. Po kilkugodzinnych uciążliwych próbach, doszli do smutnego przekonania, że już skończyło się tu wszystko i ze łzami opuścili to miejsce, które przez pół wieku było źródłem ich dość nędznego utrzymania.
Tylko jeden ze starszych górników nie opuścił kopalni. Z kagańcem swoim przeszedł wszystkie chodniki, pukał we wszystkie ściany, lecz i on w końcu stracił wiarę w istnienie rudy. Przed opuszczeniem jednak kopalni, stary góral ukląkł jeszcze i modlił się długo i gorąco; błagał on Ojca niebieskiego o opiekę nad biednemi, błagał o wskazanie im pracy i zarobku. Gdy powstał po modlitwie, podnosząc kaganiec z ziemi, najwyraźniej spostrzegł opodal młode dziewczę w bieli. W pierwszej chwili zląkł się; lecz gdy zauważył w spojrzeniu dziewczęcia niewysłowiona jakąś dobroć, a na twarzy uśmiech prawie anielski, zaczął przypatrywać się z ciekawością temu zjawisku. Dziewczę kiwnęło na starca ręką i oglądając się na niego, powoli posuwało się w głąb kopalni. Górnik postępował za niem. Gdy uszli kilkanaście sążni, dziewczę zatrzymało się i wskazując na jedną z bocznych ścian kopalni, zniknęło w ciemnościach. Górnik naznaczył to miejsce i wybiegł z kopalni. Zwołał następnie swoich towarzyszy, sprowadził ich napowrót do kopalni, zapewniając, że znalazł w niej wielką obfitość rudy. Z gorączką zabrali się do kopania i po kilkogodzinnej pracy, o radości! odkryli ogromny pokład znakomitej rudy.
Odtąd kopalnia w „Magurze“ nie przestawała obdarzać chlebem osiadłych tam górników, wraz z ich rodzinami. Górni-