Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wreszcie oprzytomniał konsul Engel o tyle, że znowu uświadomił sobie różnicę pomiędzy tem, co wykwintne, a ordynarne, pomiędzy ludźmi dobrze a źle wychowanymi. Dla tych ostatnich nie było nic nad skandal. A był to skandal nowy i zgoła niesłychany. Coś równie szalonego mógł jeno potomek Kurtów wymyśleć i zaaranżować.
Przemokła mu już całkiem chustka do nosa, a rękawiczki przybrały barwę szarą. Ocierając się ustawicznie i skrapiając wonnościami, zerkał płochliwie ku córce. Czuł, że go nienawidzi! Zaczął się modlić,... tak, konsul Engel... błagał Boga z całego serca, by grzechy jego nie spadły na niewinne dziecko. Sprzedał, przeszachrował córkę, ale uczynił to w jak najlepszym zamiarze. Bóg wiedział to chyba lepiej od wszystkich! Któż mógł atoli przypuścić takie szaleństwo, takie splugawienie świętego przybytku? Zazwyczaj nie klął konsul Engel, był na to zbyt wykwintny. Teraz atoli, zaraz po modlitwie, zaklął z głębi serca i z całej siły: — Niechże djabli porwą tę całą hołotę!
Musiał sięgnąć po drugą chustkę. Jednocześnie zaś odczuł, że Mila pyta: — Czy mam wstać i odejść?
Konsul wyczytał to z jej oczu i niespokojnych ruchów. Spostrzegł to również Fürst. Obaj doznawali ciągle wstrząśnień elektrycznych, ale nie porzucali nadziei, że Mila zbyt jest dobrze wychowana, by zwiększać skandal. Konsul wiedział, że choćby się skończyło dobrze, jest shańbiony, Nils uważał, że będzie to już dlań karjerą, jeśli Mila stanie z nim u ołtarza.
Ach, ten pastor Green! Nie nadchodził! Myśli wszystkich skierowały się teraz wyłącznie na niego. Sytuacja była nie do zniesienia. Zebrani wbili oczy w drzwi zakrystji. Czyż zachorował? Czyż udaje