Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, ja nie! Mógłby nadejść, albo pan pastor...
— Chcesz więc, abym ja?...
— Droga pani!
— Dajże mi okulary... zobaczę!
— Oto list!
Pani Rendalen przeczytała:
— Panie Rendalen, nie mogę zasnąć, nie podziękowawszy panu za dzisiejszy wieczór. Czuję potrzebę donieść, jak mi bardzo na tem zależy. Nie miałam sposobności podziękować ustnie, dlatego wybieram tę drogę. Dziękuję bardzo!

Oddana Nora Tue.

Pani Rendalen usiadła w łóżku.
— Położę mu to przy świecy... Czy masz kopertę... dobrze... widzę, zaadresowana nawet?
— Tak.
— Dobrze, podajże mi pantofle... Ładnie to z twej strony, Noro... Tak, dziś był w dobrym nastroju...
Pani Rendalen wyszła.
Kładąc się z powrotem do łóżka, spytała:
— Powiedzno szczerze, Noro, czemuś mu nie podziękowała odrazu?
Miast odpowiedzi, przytuliła głowę do sędziwej przełożonej, pocałowała ją i uciekła. W drzwiach jednak przystanęła, pytając:
— Czy zgasić światło?
— Nie! Dobranoc, drogie dziecko!

∗             ∗

Zima dobiegała końca, sądzono też, że i wojna zakończy się niebawem.