Strona:Biszen i Menisze.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Byczą maczugę dzierząc w prawicy
Gdzie wpadł w Turanów szyki ścieśnione,
Nito przed zębem wściekłej wilczycy
Rozsuwały się tłumy na stronę.
Tymczasem Aszkesz z prawego boku
Napadł, i jechał na Gerziwesie;
Gurgin i Ferhad w szalonym skoku
Popłoch na lewem skrzydle rozniesie.
A Biszen ustać nie mogąc dłużej
Wpadł w środek, hufce sprawione burzy,
I głowy ścina; lecą jak liście
Gdy wichr jesieni zwiastuje przyjście.

Pobojowisko całe krwią zmyte,
Chorągwie Tura do piasku wbite;
Afraziab widząc jak go opuszcza
Szczęście, jak blednie dworaków tłuszcza,
Miecz hindostański cisnął, i w trwodze
Dopadłszy konia rozpuścił wodze,
Głowę unosząc z krwawej gonitwy:
Porzucił pole zemsty i bitwy.
Rustem go z tyłu dojeżdżał w czwały,
Lotne za zbiegiem posyłał strzały;
Miotał maczugi, ciężkie kamienie,
By smok, co z paszczy zieje płomienie.
Tysiąc znaczniejszych męży z Turana
Zostało w ręku tych, co wygrana.
Rustem po bitwie wrócił w namioty
Rozdzielać zdobycz między swe roty;
A rozdzieliwszy, do domu spieszył,
Aby tryumfem Chozra ucieszył,

———