Strona:Biszen i Menisze.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXI.
Menisze przychodzi do Rustema.

Menisze w smutnym, sierocym stanie
Gdy usłyszała o karawanie,
Z włosem rozwianym do miasta wpadła,
I przed Rustemem stając wybladła.
Rzekła a śród wzdychań, ciągłych płaczy,
Łza każda strugą krwawą się znaczy:
—„Używaj skarbów swych i żywota!
Niech ci to podróż przysporzy złota!
Niebo niech krąży po woli twojéj.
A jeśliś smutny, niech smutki koi!
Za poniesione trudy w podróży
Niechże ci wszystko najlepiéj służy;
Mądrość zwycięża przeszkody liczne,
A Iran słońce oświeca śliczne.
Cóż z Pehlewany słychać waszemi?
Co Guders robi, co Giw z innemi?
Czyż tam nie wiedzą nic o Biszenie,
Czy mu tu grobem ma być więzienie?
Miałżeby młodzian, to wielkie serce,
Ducha wyzionąć w téj poniewierce?!
Wszak się już wpiły weń do połowy
Ostre paznogcie, twarde okowy;
A ciało wzięte w żelazne klészcze
Ciągle krwawemi kroplami tryszcze.
Jego niedola spać mi nie daje:
Gdy wzdycha, serce we mnie się kraje.