Strona:Biszen i Menisze.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lepiéj gdzieindziéj gospodą stanę,
Abym pod ręką miał karawanę;
Gdyż dużo ludu chowam, co strzegą
Tych kosztowności i dobra mego.”
Więc Piran:—„Dobrze; ja od napaści
I od krzywd wszelkich będę strzegł waści.”
 
Rustem w najętej stanął gospodzie,
Plac cały zasłał towarem nowym.
Wnet na mil wiele gruchło w obwodzie
O wielkim kupcu karawanowym.
Wszędzie sławiono aż pod obłoki
Jego klejnoty i pawoloki
Zewsząd się garnął lud okoliczny
Kupować towar ów zagraniczny.
Słońce wié wszystko, a nie pokaże
Takiego ruchu w żadnym bazarze.