Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Zbudziły mnie ranne dzwony kościoła Santa Maria della Consolazione.
Otwieram okno szeroko. Cicha, poranna mgła leży na Forum. Białe, spokojne jezioro, z którego sterczą tylko wyższe kolumny zadumane, senne. Późne jesienne słońce jeszcze nie wzeszło, ale niebo pali się już ogromną łuną poranną, i na tem purpurowo-złotem tle odrzynają się tem ostrzej czarne sylwetki pinji i cyprysów na Palatynie i pierzaste, delikatne zarysy palm. W dali, do granitowej turni nad białem jeziorem sterczącej podobne mury Koloseum, a za nimi wązkiem, złoto obrzeżonem, ciemno szafirowem pasmem znaczy się na błękitnem niebie łańcuch albańskich wzgórz. Za chwilę, gdy słońce wzejdzie, znikną te wzgórza jak sen, roztopią się w świetle i błękicie, ażeby