Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ławiaczami pereł na rozkołysanej fali życia, a myślicie w tej chwili (co słuszna jest, zaiste), jaką rozkoszą wypełnić wieczór nadchodzący? Czyż nie dość, jeśli wymienię błogosławione imiona życia, abyście mieli zapas mian słodkich, gdy się z niem pieścić zechcecie? Bo zaiste światem je mienię być i potokiem srebrzystym i wzrastającem drzewem, jabłonią, która ma kwiat przewonny i słodkie owoce. A zaś je nazywam czarą drogocenną, sztucznie po bokach malowaną, albo zgoła ze złota wykutą i kosztownym zdobną kamieniem; nie próżną jednakże, owszem, nalaną winem po brzegi, które moc ma w sobie przedziwną i boską. I jeszcze pieśnią doskonałą ucztą i niezrównaną i gmachem marmurowym o słupach rzezanych i złocistym dachu nazwę życie, o Aleksandryjczycy! Ukochaniem naszem jest ono i rozkoszą, śmiechem ust naszych i szczęściem!
„Bogdajbym mógł je godnie wysławić! O potoku dwakroć już wspomniałem, mówiąc o życiu, i zaiste obraz ten wydaje mi się być dlań najodpowiedniejszym. Jako strumień, co z nieznacznych wypływa początków, gdzieś z łąki kwietnej u stóp gór śnieżystych, a w moc i wodę srebrzystą wzbierając, toczy się po łanach