Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy? Drga to życie i płynie, szumi, umyka i błyska, goni i znów ucieka — zaprawdę! zbyt żywe jest to, o czem chcę mówić i zbyt nieuchwytne! Darujcie więc, jeśli i słowa moje rozpryskać się czasem będą, jak to życie dokoła, srebrnej kaskadzie podobne.
„O jakże rad je sławię, to święte, to jasne, to błogie i umiłowane życie! Czyż nie jest ono jak światło dnia wschodzącego, które z czarnej nicości nocy stwarza cuda niewypowiedziene i najpiękniejsze czary wydobywa? Czyż nie jest owszem samo jasnością, bez której słońce byłoby ciemne i dzień ślepy? Wszak z życiem naszem dopiero świat się poczyna...
„Bo nie wiem, czy istniał przede mną, o Aleksandryjczycy, jak nie wiem, czy istnieją w tej chwili miasta, których nie widzę, okolice, gdzie mnie niema. O tem nikt się jeszcze snadź nie przekonał, i wierzyć w to tylko można, tak jak wierzymy zazwyczaj, że przedmioty i w ciemności zachowują swe barwy, choć nikt tego nie widział, gdyż, z chwilą, kiedy się ukazują, ciemność już niknie“.
„Ale pocóż troskać mi was zagadnieniami, które nie dość są ucieszne, aby mogły zająć was, którzyście byli przez dzień rybakami i po-