Strona:Baśń o szklanej górze.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   15   —

nie zginął... Nieszczęśliwi oni i głodni — dla nich biegłem po szczęście, ale jakżeż tam dojdę?..
— Mały jestem i nie udźwignę ciebie, chłopczyno, — odrzekł sokół, — ale idź do orła, patrz, siedzi przy tej skale, on cię poratuje i uniesie...
— Boję się — odrzekł mu Jasio — szpony ma straszliwe, dziób ostry, rozszarpie mnie napewno...
— O, nie, — odpowiedział sokół, — niewinnemu dziecku nic żadne stworzenie nie zrobi, idziesz dla drugich po szczęście, osiągniesz więc je napewno, a pomocy ci w tem orzeł nie odmówi.
Odleciał dobry sokół, a Jasio zawołał do orła:
— Wspaniały, królewski ptaku! pójdź do mnie, zleć z tego szczytu, bom mały, biedny chłopczyna. Zanieś mnie