Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się, że Jego włoska zazdrość była głosem na puszczy: to, co jest nieśmiertelnem, umrzeć nie może!... Dlaczegóż, z jakich powodów twój ojciec tak Francję nienawidził?
— On?... Nienawidził?!... Ależ on ją ubóstwiał, on ją kochał namiętną miłością!... On z tej miłości umarł...
— Umarł z tej miłości?... hrabia d’A Prata?... Co to ma znaczyć?... Cóż chcesz przez to powiedzieć?
— Nic! — odrzekła Rozyna i zbladła nagle.
Kochankowie znów zwolna posuwali się ku krańcom parku... Milczeli. Nie było to jednak milczenie niewypowiedzianego i wypowiedzieć się nie dającego szczęścia: obawa jakaś, żal jakiś zamykał im usta.
Zszedłszy z pagórka, musieli się zatrzymać: mur, który okalał park sassevilski przecinał im drogę. Na pokrytych mchem kamieniach, które wiatry powolnem muskaniem w proch obracały, pięły się krzaki róż dzikich... Wrzesień pokrył już rdzą żółknące liście ładnych tych roślin. Gdzieniegdzie przecież wychylała się jeszcze różyczka nawpół omdlała, podobna do bladego ostatniego uśmiechu lata. Młoda kobieta podeszła do muru i zrywając z krzaka kilka tych kwiatków, w te słowa przemówiła do swego kochanka:
— Wybacz mi, drogi, żem cię przed chwilą zasmuciła.... A teraz posłuchaj, zechciej mnie zrozumieć... Nie wiem, jakie losy jutro dla nas przeznacza... Na wszystko trzeba się przygotować!... Ale wiedz, Marceli, że ta, która przed chwilą zraniła najszlachetniejszą dumę, jaką człowiek mieć może, bo dumę, zrodzoną z miłości własnego kraju, wiedz, że ona kocha, kocha cię bez granic... Cokolwiek się zdarzy, cokolwiek stać się może, ja cię zawsze kochać będę!.!. Ale ty, mój najdroższy, jeśli nas dotknie nieszczęście, czy będziesz umiał przechować dla mnie w sercu czyste uczucie miłości?... Weź tę różę: noszę jej imię... Mamy z nią jednakowe — dzikie dusze... W chwilach zwątpienia, je-