Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chcesz pan zobaczyć piękną naszą Rozynę, która jest w Paryżu? Chcesz ją pan widzieć?... Uprzedzam, że to tylko od pana zależy!...
Starzec znów umilkł, znów sięgnął kościstą ręką po lekarstwo... Zdziwiony, przerażony tym cynizmem, Besnard nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Jedna go tylko myśl w tej chwili radowała: miał się więc czegoś o niej dowiedzieć!...
Milczenie trwało parę minut. Starzec walczył z kaszlem, który go dusił, Besnard cierpliwie czekał i przygotowywał się do najokropniejszych wiadomości... Książę de Carpegna chciał uścisnąć dłoń Besnarda, ale ten instynktownie prawie się odsunął.
— Jakaż to śliczna kobieta, ta nasza Rozyna! — mówił książę de Carpegna, nie zwracając uwagi na pogardliwy wyraz twarzy swego słuchacza. Przecież to istna bogini! Oczy Wenery, włosy Junony, a co za rozum, jaki iskrzący się dowcip, jak śliczne wiersze pisze!... Niczem madrygały Deshouliera!... A jej proza?... Toć pani de Sevigne lepiej pisać nie umie!... Wszystko to prawda, ale... ona jest okropnie biedną, powiadam panu, strasznie biedną... Któż więc, jak się panu zdaje, obecnie opłaca jej zbytki, któż ozdabia ją klejnotami, jak świętą jaką w cudownym obrazku?... Że nie ja, na to panu przysięgam!... Czyżbyś to pan miał być tym dostawcą pieniędzy, panie wice-hrabio?... Ależ, na miłość Boską, nie dręczże pan tak okropnie własnej rękawiczki! Wszak nie mógłbyś się pan dopuścić gwałtu na umierającym? Byłoby to podłością!... Nie sądzę, żebyś pan, panie wice-hrabio, zechciał na tę nazwę zasłużyć... Przynajmniej, mam nadzieję... spodziewam się, że tak jest... A więc, zastanów się pan, kto utrzymuje obecnie Rozynę?
Książę de Carpegna mówił bardzo wolno, każdy wyraz prawie suchy kaszel mu przerywał... Uśmiechał się