Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przytem złośliwie, starał się zgnębić Besnarda, zatruć mu serce, przybić do ziemi...
Książę de Carpegna był okropny!... Nie pomogło panaceum medjolańskie: z każdą chwilą starzec zbliżał się do grobu, mówił już bardzo niewyraźnie... Każda chwila mogła być stanowczą!... Starzec opierał się jednak śmierci, żartował sobie z agonji. Jeszcze raz napił się medjolańskiego lekarstwa i z ogromnym wysiłkiem zaczął mówić:
— Od roku dla świata całego umarłem!.. Haniebne prowadzenie się pozostałej po mnie wdowy, nie może mi uwłaczać... Zstąpiłem przecie do grobu!... Honor więc mój, jako małżonka, jest nietknięty!... Ale pan, panie wice-hrabio, pan, który publicznie afiszowałeś się z tą kobietą, której urzędowym byłeś kochankiem, o czem wie doskonale cały Paryż, pan, który chciałeś się z nią ożenić, pan, którego jej nieobecność zabija, a przynajmniej doprowadza do rozpaczy... drogi panie wice-hrabio, cóż pan zamierzasz uczynić?
Besnard wstał, wyprostował się, z oburzenia jednak nieprędko mógł wymówić:
— Dość!... dość już!... Nie chcę, słyszysz pan, nie chcę tego rozumieć!
Starzec zmarszczył brwi i schwytał go za rękę.
— A więc pan nie chcesz rozumieć!... Więc czysty młodzieniaszek nic chyba nie wie, nic nie podejrzewa! Ale to nic a nic!... Więc pan nie wiesz, co o panu mówią!... Ah, ah! panie wice-hrabio!... Podczas gdyś pan jeździł po Europie, w pogoni za tą kobietą, ona najspokojniej siedziała sobie w Paryżu, ale z innym... z kochankiem... o, bardzo kochanym, bo bardzo możnym!...
— Nazwisko tego człowieka!...
— Tego nie powiem! Domyśl się, piękny panie! Szukaj, dobrze szukaj, a może znajdziesz!... Jakże oni kpili sobie z twych gorących zapałów!... Trzebaż było