— Zechciej się pan zbliżyć, panie wice-hrabio, dostojny przyjacielu: proszę, bardzo proszę... Zbliż się pan i bądź łaskawie w tem siedlisku gościem moim!
Besnard szybkim krokiem podszedł do tego starca, rzucił na niego ciekawe spojrzenie i krzyknął z przerażenia:
— Pan!...
Poznał w tym umierającym starcu księcia de Carpegna.
Książę uśmiechnął się boleśnie i ukośne spojrzenie rzucił na Besnarda.
— Tak, tak, kochany wice-hrabio, to ja!... Cóż i niepodoba się panu ta niespodzianka?... Po roku śmierci — zabity zmartwychwstał i żyje!... Tak, Łazarz wyszedł z grobu! «Łazarzu, zbudź się!» i oto książę de Carpegna z grobu powstał!... Ależ usiądź-że pan, kochany panie; mamy coś niecoś sobie do powiedzenia... Do licha! Tak się pan we mnie wpatrujesz, jak Don-Juan w posąg Komandora!
Ponure to, szydercze dowcipkowanie przerwał suchy kaszel. Starzec wyciągnął rękę do szklanki nieopodal stojącej i wypił nieco lekarstwa:
— Zdrowie umierających! — odezwał się po zażyciu lekarstwa... Recepta medjolaóska, świetne odkrycie sławnego Vergi!... Czy nie chciałbyś pan spróbowac.
Starzec śmiał się... Był to śmiech cichy, suchy, śmiech kościotrupa.
— Zechcesz mi pan wybaczyć, panie wice-hrabio, obrzydliwą nędzę mojego lokalu: nie mogłem sobie znaleźć lepszego. Zresztą, wszelkiego godna szacunku Kobieta, która zechciała udzielić mnie przytułku, jest istotą rzeczywiście nieocenioną, moją współrodaczką... I ona też boleje nad naszemi nieszczęśliwemi Włochami!... Tak, tak, zacna moja Giulio, rozsiewamy nasze kości po wszystkich ziemiach wygnańczych, ale wiatr dusze nasze unosi ku ojczyźnie; tam to dzieci nasze
Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/129
Wygląd
Ta strona została przepisana.