Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zasiadł z ciszą i powagą
Wabiąc widzów tak wymownie...
Bo otworzył pierś swą nagą,
Malowniczych scen widownię.

W koło uśmiech słońca złoty
I błękitu nieskończoność,
Zawieszonych pnączów sploty,
Z laurowych drzew zieloność.

Różowieją po gór stokach
Strojne w świeży kwiat mandorle;
Wyżej zamek tkwi w obłokach;
Saracenów gniazdo orle.

Wyżej ponad horyzontem
Płaszcz ze srebra wznosząc świetny,
W niebo wbił się ostrokątem
Wyniesiony stożek Etny.

Jak rycerskie nad nim pióro
Na błękitach coraz bledsze,
Dym podłużną wzniósł się chmurą
I rozpływa się w powietrze.

Legendowe tchnienia wieją,
I słoneczne błyszczą mity...
Dni współczesnych z Odysseją
Pada jeszcze blask odbity.