Przejdź do zawartości

Strona:Artur Oppman-Śpiewy historyczne.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Opłatkiem z Polski“ głos mu trząsł się, ręce drżały,
Gdy wydobył z koperty ów opłatek biały
I trzymał go w swej dłoni, potężnej, a drżącej,
Jakby jakichś dalekich głosów słuchający.

Opłatek z Polski! Cisza, — a potem w tej ciszy
Serce, bicie serc innych, jakby swoje słyszy,
Oczy spuszczone, łez się nie żołnierskich, wstydzą,
A te oczy, choć skryte powiekami, widzą
Nie to, co mają obok, ale ten odległy
Kąt kraju, gdzie źrenice każdego wybiegły:
Nad Wisłę i nad Wartę, nad Niemen, nad Wilję,
Gdzie teraz święcą matki — bez synów — Wigilję.

Co tam Bóg rył na sercu i co gadał z duchem,
Gdy wódz z nami tym śnieżnym dzielił się okruchem,
Jak na bronz i na granit przekowani w walce,
W dygocące, jak listki, braliśmy go palce,