Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I ja tak myślę — odpowiedziała matka w tym języku. — Słuchajże, Abramku, jeśli tamci będą cicho, ty możesz zostać... ale tylko pod tym warunkiem, rozumiesz?
— Cobym nie miał rozumieć!... to będzie trochę trudno... ale dla jasnej pani ja się postaram.
— I jak?
— Oni nadjadą, ja tu zaczekam na nich i już ich uspokoję.
— A pamiętaj, przed tymi panami mów, że przywiozłeś kupca na zboże — upomniała panna Zofia.
— Dlaczego nie?... Ja mogę i to zrobić... a jasna pani da mi kilka garncy pszenicy, moja stara ona ucieszy się bardzo.
— Nie mam pszenicy.