Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żydów badawczo — ot przyjechali jak czorty po dobrą duszę.
Zaledwie przyjechali do dworu, kazała pani Bielska podać drugie śniadanie.
— Widział pan nasze ziemie?... Prawda, że ładne urodzaje?
— Widzieć, to widziałem, a jaki urodzaj pokaże dopiero jesień; bo koniec to grunt, ot co.
— W gospodarstwie jak Bóg da — rzekł sentencyonalnie pośrednik.
Pan Szyszkowski jadł i pił z wielkim apetytem i po chwili odezwał się:
— Ot, panno Zofio, żal, że pani nie była z nami... toż rozkosz jaka... aura, i apetyt przybywa i byłyby rumieńce... bo pani coś pomizerniała...