Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak wół!... ale wszystko zrobiłem chętnie dla dobra pana dobrodzieja...
— Panie Ziębowski, po co te brechnie? czy cię ciągnę za język? Ha? Chociażbyś serce dla mnie wyjął, więcej jak jeden procent nie dostaniesz.
Uśmiechnął się pośrednik z przymusem, przygładził włosy na skroniach.
— Wolne żarty pana dobrodzieja, ale gorliwości i uczciwości nie kupuje się za pieniądze...
— Nu, gadaj, nie nudź...
— W miasteczku winna pani Bielska żydkom około tysiąca rubli... może i więcej...
— To furda...
— Powiedziałem im, że majątek sprzedaje zaraz.