Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bardzo panu dziękuję, ale nie wiem...
— Już my się policzymy — przerwał jej szybko — ale to fantastyk, śpieszy mu się dzisiaj, jutro może być za późno.
— Namyślę się...
— Aby zaraz... ja życzę pani dobrodziejce najlepiej...
— Dziękuję — i weszła do dalszych pokojów.
— Tak cóż, panie Ziębowski? — mówił do wracającego, zapaliwszy papierosa: — wybraliśmy się w złą porę. Co?
— Wcale nie, to zwykłe fanaberye szlacheckie.
— Hm... ty sobie, panie Ziębowski, nie wycieraj gęby szlachectwem, bo i ja szlachcic, a ona takoż... uważaj, co mówisz...