Przejdź do zawartości

Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i Julci, nie zgodziła się na propozycyę.
— Tak było od razu powiedzieć, a ty kołujesz czort wie po co.
Chwilę chodził po pokoju, wreszcie stanął przed żoną i zaczął głosem podniesionym:
— Ot i żyj tu z wami!... Swój swemu nie wierzy, nie pomoże, tak każdy zginąć musi... Niby to matka, taka dobra, czuła, miłosierna, a przyjdzie do kopiejki, oho! wyłazi prawda... U was każdy taki: wszystko blaga, komedya, żadnej szczerości...
Pani Zofia na razie słuchała spokojnie, ale podniecona krytyką matki, rozżalona do męża za straty poniesione, rzekła surowo: