Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sposobność robi złodzieja.
— Ja nie zwykł o człowieku źle mówić, póki nie sprawdzę — odparł dość surowo.
— Ale nie widzę racyi, abyś tam jadł...
— Nu, a ja mam racyę... Toż ty wódki nie znosisz — zaśmiał się drwiąco — a ja do lustra pić nie umiem.
— A tam do kogo przypijasz? — spytała z rumieńcem na twarzy.
— Jak się zdarzy... czasem gumienny... czasem interesant...
— I Wierczak — dodała z ironią.
— Czy to nie człowiek? czy nie pracuje? To chwat chłopiec! Jak on jeździ! a na koniach się zna!
— Cóż dziwnego, służył w kawaleryi...