Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tadziu, przyrzeknij mi jedno.
— Co?
— Nie ruszysz grosza z banku bez mej wiedzy.
— A dobrze... Teraz spać...
Na drugi dzień pan Szyszkowski w kurtce podbitej barankami krymskimi, w butach z cholewami lśniącemi, po zrobionym przeglądzie gospodarskim, wszedł zgłodniały do pokoju jadalnego razem z nowo przyjętym ekonomem Michałem Wierczakiem, wysokim, sztywnym szatynem, którego twarz zawsze uśmiechnięta, z zarostem krótko przystrzyżonym, nosiła na sobie cechę owej służbistości, gotowej na skinienie najlżejsze.
— Napijesz się wódki? co?