Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo pani serca nie widzisz.
Rozmawiali o rzeczach obojętnych; w czasie przerwy odezwał się pan Szyszkowski:
— Nie można ślubu przyśpieszyć, to przynajmniej pogadajmy, abym formy zachował.
— Ślub będzie cichy... kilka osób... opiekun... i koniec.
— Wolałbym ja, aby cały świat wiedział o mojem szczęściu i zapamiętał ten dzień, ale chcecie panie inaczej, ja zgadzam się z wami... A po ślubie my w podróż, co? — zwrócił się do panny Zofii.
— Możeby lepiej zostać u siebie — radziła matka.
— E, nie. Ja z moim skarbem chcę uciec daleko... Pani zostanie z Julcią tutaj, a my w świat...