Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludzie, zajęci okopywaniem buraków, pieleniem zboża, podgartywaniem ziemniaków, patrzali zaciekawieni na niezwykłą bryczkę, ustawali na chwilę w pracy, mrucząc:
— Albo urzędnik, albo ktoś znaczny... bo pocztowe konie...
Z przydrożnych wierzb porywały się wróble i trznadle, spłoszone odgłosem dzwonka, i frunęły na poblizkie zboża w zieleni, nawołując się głośnym świergotem.
— Czart bierz taką drogę! — zawołał zniecierpliwiony podróżny i zwrócił swoją młodą twarz, okoloną krótką czarną brodą, do swego towarzysza: — toż trudno tu jechać... szlak wązki, wyboisty... a konie, pożal się Boże...