Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zatem kupuje pan Popielówkę? — spytała gospodyni uprzejmie.
— Toż po to przyjechałem... tylko pani chce drogo...
— Ileż pan daje?
— Ja nie tutejszy, ceny nie znam... — odparł wymijająco, patrząc wymownie na pośrednika.
— Hm... sądzę, pani dobrodziejko, że należałoby wyjaśnić kwestyę lasu i łąk, czyli razem pięciu włók...
— Nie rozumiem, przecież sprzedaję cały majątek...
— To prawda... ale lasu niema, i długo trzeba czekać na nowy... zaś łąki są kwaśne... siano liche.
Po krótkiem milczeniu mówił dalej:
— Otóż za ziemię uprawną pan