Strona:Artur Gruszecki - Mały bohater.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Około północy rozległo się wyraźnie:
— Uhu! uhu! uhu-u-u!
— Udało się! — zawołał radośnie Chyży Jeleń — Czerwony Blask i Złoty Sokół nie mają już więzów!
Młodzieniec szybko pobiegł ku osadzie.
Noc była tak ciemna, że musiał zwolnić kroku i co chwila nasłuchiwał gwizdu; jedak prócz wycia wiatru i plusku wody nic nie słyszał. Gdy tak szedł niecierpliwie, przypomniał sobie, iż Gorący Wicher mówił mu, że może zajść wypadek niemożności gwizdnięcia z powodu straży, a w takim razie niech zagwizdnie Chyży Jeleń, aby uwolnieni nie zmylili drogi. Włożył więc palce lewej ręki między zęby i zagwizdał donośnie. Nasłuchiwał. Po chwili zdało mu się, że ktoś idzie, gdyż woda zachlubotała pod stopami. Czekał, i mimo ciemności spostrzegł kilka postaci.
— To oni! — szepnął półgłosem i po krótkiej chwili rzekł: — Chyży Jeleń wita swego ojca — a jest tu Złoty Sokół?
— Są wszyscy! — brzmiała odpowiedź.
Chyży Jeleń zbliżył się jeszcze trochę; w tej chwili ktoś uderzył stalą o krzemień, posypały się iskry i w tym momencie zajaśniała pochodnia. Przed Chyżym Jeleniem stał Gorący Wicher z tomahawkiem w ręku, a za nim z dziesięciu Siuksów...
— Zdrajco! — krzyknął Chyży Jeleń i gwałtownym ruchem wyrwał tamahawk Gorącemu Wichrowi, który, chcąc uniknąć uderzenia, po stracie tomahawka, padł na ziemię.
W tej chwili jeden z Siuksów pochwycił wpół Chyżego Jelenia, ale uderzony tamahawkiem

20