Strona:Artur Gruszecki - Mały bohater.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nież i dwóch Komanczów. Na chwilę przystanął, ale owładnięty zapałem myśliwskim, postanowił wpierw zabić niedźwiedzia, a dopiero wrócić i zbadać znaczenie tych śladów.
Spojrzał wokoło i nagle o kilkanaście kroków zobaczył ogromnego niedźwiedzia, który, wspiąwszy się na tylne łapy, z groźnym pomrukiem zbliżał się do niego. Postrach Niedźwiedzi szybko zmierzył się strzelbą, wycelował w serce i pocisnął za cyngiel. Padł strzał i donośne echo zagrało w głębiach boru. Zwierzę pochyliło się i runęło na ziemię, ale wkrótce powstało z rykiem i, chwiejąc się, szło na myśliwca. Po chwili stanęło na dwóch tylnych łapach, ryknęło jeszcze głośniej, wyszczerzyło swe białe zęby i zbliżało się do Indjanina.
Ten stał w miejscu, trzymając w prawej ręce długi ostry nóż. Bywał już nieraz w podobnych opałach, z których zawsze wychodził cało, ale dziś czuł się zmęczony całodzienną gonitwą i przeraziła go wielkość niedźwiedzia. Już tylko kilka kroków dzieliło Indjanina od rozjuszonego zwierzęcia, które, usłyszawszy jakiś niezwyczajny szelest, zwróciło głowę w tym kierunku, ale mimo to wciąż zbliżało się do Indjanina. Właśnie miało go objąć w swój śmiertelny uścisk, gdy Indjanin szybko uskoczył wbok, lecz trafił na oślizłą ziemię i upadł. Niedźwiedź na jedną sekundę zawahał się. Wtem rozległ się strzał. Trafiony zwierz skoczył wgórę i z łoskotem runął na ziemię opodal Indjanina, który już się zerwał i, spoglądając na martwą zdobycz, zawołał:
— Znakomity strzał! W samo oko!
Równocześnie z pobliskich krzaków wychyliła się postać białego myśliwca z dubeltówką w rę-

8